Zatrzymać wspomnienia i wena po urlopie :)

Saturday, August 24, 2013


Szczęśliwie dojechaliśmy, jak miło wraca się do domu po dłuższej nieobecności! No, może nie do końca, bo stosy prania i kupa sprzątania ;)

W przerwach między odgruzowywaniem się z tych wszystkich czynności wpadały mi jakieś tam pomysły do głowy i co robiłam? No a jakże, od razu je realizowałam :) Na szczęście ta moja choroba nie jest groźna, a nawet przyjemna :D

Chciałam zatrzymać te morskie klimaty choć troszkę i powstała taka dekoracja ...





... kamienie znad Bałtyku i to pamiątkowe, bo część jeszcze z czasu, kiedy byliśmy tylko z Alą, po raz pierwszy użyte właśnie do tej dekoracji :), kotwica kupiona teraz we Władysławowie, a resztę już znacie :)

Miał być jeszcze piasek, ale pogoda spłatała nam figla w ostatni dzień i nie poszliśmy już na plażę.

I tak sobie biegając po domu, sprzątając, piorąc i gotując, a właśnie gotując ... poszłam wyrwać por i seler, a że naci z selera było za dużo to sobie bukiet kwiatów urozmaiciłam, a co ;)


Jak już tak pobiegłam do ogrodu, a właściwie do warzywnika to rzuciła mi się od razu w oczy lawenda. Patrzę i nie wierzę! ... jaka wielka urosła :), w końcu coś konkretnego! Zerwałam sobie te okazy i powiesiłam w jadalni, a wszystkie wcześniejsze zbiory, marne niestety, połączyłam w jeden bukiecik i obmyślałam kilka minut gdzie by je ulokować ... no i poszło!


... taca tak a propos już po wcześniejszym tuningu ... Wiedziałam, że czegoś jej brakuje ;)

A półeczka w całości prezentuje się tak



Ale to jeszcze nie koniec, wenę miałam nie? ;) ;) ;) Nic się nie zmarnuje, nic a nic!

Dzisiaj oberwałam kikuty wyrastające ponad zielone kopułki, bo ja to uwielbiam roślinki, które rosną sobie w skupiskach, formując się w kule itp., a jak mi coś w górę wystrzela to od razu obcinam ;)

Ale nie wyrzucam, co to to nie! 



A przy okazji, poducha przywędrowała właśnie z Ali pokoju do pokoju na dole. Wcześniej nie miałam na nią pomysłu, a po powrocie jakoś mnie oświeciło :) Poducha z Ikea, ale troczki doszywane :)


W ramach uwiecznienia tego niezwykłego wydarzenia jak na nasz skromny sad muszę Wam pokazać jakie brzoskwinie nam w tym roku urosły! Mama podczas naszego wyjazdu codziennie przyjeżdżała, podlewała, owoce zrywała, Kropkę karmiła i przetwory robiła itd. itd.! Oj, kochaną mam Mamusię!!! I tak chodziła i chuchała, co by nie pospadały do naszego przyjazdu ...





To wszystko na dzisiaj Kochane, obiecuję, że będę więcej i częściej ... o ile wena mnie nie opuści ...





No comments:

Post a Comment

 

Followers

Popular Posts